Rozwój technologiczny wziął się nawet za modele współczesnego zarządzania. Cyfryzacja, robotyzacja zmieniają środowisko, rynek pracy i wpływają na potrzeby w dziedzinie organizacji pracy.
Powtarzalne czynności analityczne wykonają programy zarządcze, nie będą już potrzebne asystentki i żmudne analizy. Nie dość, że program sam dokona zestawień, to również zaproponuje scenariusze rozwiązań. Czynność proste, wykonywane przez pracowników liniowych, zostaną zastąpione przez roboty. Nie mówimy tu tylko o produkcji, czy logistyce, gdzie robotyzacja z każdym rokiem zwiększa swoje udziały, ale również o obsłudze klienta, pracach administracyjnych jak i czynnościach codziennej potrzeby – zakupy, zaopatrzenie w materiały biurowe, wyszukiwanie ofert, zestawienia porównawcze i inne czynności, dotychczas wykonywane przez personel. To wszystko spowoduje wyeliminowanie czynności prostych, powtarzalnych z cyklu zarządzania. Pojawią się za to skomplikowane działania wdrożeniowe, wynikające z permanentnych zmian. Zarządzanie projektowe będzie docelowo stałym fragmentem gry. I właśnie tutaj pojawia się problem…
Żaden menedżer nie jest tak multifunkcyjny, aby podołać wszystkim wyzwaniom. Zatrudnienie specjalistów do realizacji poszczególnych projektów, wiąże się z długofalowym zobowiązaniem i ograniczoną efektywnością pracy etatowej. Samo wdrożenie to także zwiększone zapotrzebowanie na zasoby typu: personel, wiedza, finanse, logistyka itp. Dotyczy to jedynie intensywnego okresu wdrożeniowego, a co potem? No i dochodzi jeszcze motywacja i zaangażowanie do nowego wyzwania, a więc przywódca, który stworzy środowisko kreatywnego myślenia i spektakularnego działania. A zatem trzy w jednym? Potrzebny jest kierownik, aby koordynować zespół, manager od wskaźników i analiz, no i oczywiście lider, zachęcający do pełnego wykorzystania potencjałów (proszę o wybaczenie w kwestii definiowania funkcji kierowniczych, to wysoki poziom uogólnienia). Właśnie tutaj pojawia się… triber.
W ramach poszukiwań zawodów przyszłości, zespół futurologów – Graeme Codringtona i Joe Tankersleya, wskazał tworzącą się funkcję w obszarze zarządzania o dziwnie brzmiącej nazwie triber. Samo określenie, wywodzi się z określenie tribe – plemię, a tym samym triber to przywódca, przewodnik plemienny. Nie do końca rozumiem analogię, tym bardziej, że wskazany zakres działania, nieco przeczy funkcjom, przypisywanym przewodnikom plemienia. Pewne wspólne cechy jednak występują, więc możemy dać spokój terminologii i pokłonić się nad koncepcją wschodzącego zawodu w przyszłych korporacjach.
Koordynator, przywódca, komunikujący zespoły. Wszechstronna osoba, wymagana i kreowana przez sytuację, a jej rola jest ograniczona w czasie. Ma zadanie do wykonania, ale po jego realizacji… może odejść.
Triber powoływany jest do projektu złożonego, wymagającego zwiększonego wysiłku od organizacji oraz zasobów, którymi firma nie dysponuje. Wtedy dla potrzeb takiego zadania, formowany jest specjalny zespół, składający się zarówno z etatowych pracowników jak i pozyskanych freelancerów o specjalnych kwalifikacjach. Tworzy się w ten sposób okresowa struktura, bazująca na procesach, które trzeba dopiero wypracować i wymagająca wyjątkowych kompetencji. Trudno jest też posłużyć się wzorcami, które pomogłyby w efektywnym wdrożeniu, bo takich nie ma. Nikt wcześniej takich zadań nie realizował, każde jest inne i na swój sposób wyjątkowe. Triber buduje taki zespół do zadań specjalnych, koordynuje działania w synergii z funkcjonującymi działami zleceniodawcy. Czas działania jest określony, więc wysiłek powinien być ponadprzeciętny. Pojawiają się kompetencje i predyspozycje przywódcze.
To nie jest praca etatowa na 8 godzin. Wyznacznikiem są mierzalne efekty. Nie jest to też działanie wizerunkowe, triber porusza się w cieniu swojego zadania. Miarą sukcesu jest efektywność osiągania celów i trwałość wdrożonych zmian. Innymi słowy, triber pracuje szybko, efektywnie, ponad miarę, nastawiony na kooperację i sukcesy projektu, a po zakończeniu zadania, odchodzi w ciszy i bez fajerwerków.
Smutne zakończenie? Wręcz przeciwnie. Są ludzie nastawieni na tworzenie, których mobilizuje wyzwanie i trudności. Efektywni są przy natłoku obowiązków. Nie stają na świeczniku, nie mają na to czasu, są od ciężkiej i kreatywnej roboty. Kiedy dzieło już powstało, nie celebrują tylko podejmują kolejne wyzwanie.
Skąd wziął się taki pomysł na funkcje tribera?
Pomijając przesłanki ekonomiczno – organizacyjne wspomniane na wstępie, to takie funkcje już istnieją. W ten sposób organizuje się produkcje filmowe, gdzie w ciągu kilkudziesięciu dni trzeba zrealizować cały projekt, organizując setki większych i mniejszych zadań, z wykorzystaniem niezliczonej rzeszy specjalistów. Nikt, zatem nie utrzymuje stałych zespołów do produkcji, a powołuje je w miarę potrzeb.
W biznesie takie konstrukcje projektowe pojawiają się już w branży IT, gdzie poziom komplikacji jest poza zasięgiem lokalnych zasobów (oprogramowania systemów bankowych itp.).
Tak też działają firmy wdrożeniowe, których głównym zadaniem jest sprawczość, a nie koncepcja. Jeszcze 20-30 lat temu furorę robiły szkolenia, jako źródło zmian i pomysł na tworzenie nowych zasobów kompetencyjnych. Z czasem okazało się, że efektywność, nawet dobrze zrealizowanych, warsztatów jest niewystarczająca do pełnego wdrożenia zmiany. Metodologia budowania zmian zaczęła wzbogacać się o doradztwo, konsultacje, coaching, trening „on the job”, zarządzanie projektami i wiele innych elementów. A wszystko po to, by osiągnąć szybki, skuteczny i trwały efekt. Nie sposób zrealizować te wszystkie działania w pojedynkę, a sama organizacja nie posiada własnych zasobów, choćby czasowych.
Właśnie w takich przypadkach poszukiwany jest triber, który korzystając ze swoich relacji, kontaktów i predyspozycji organizacyjnych, tworzy zespół i wykonuje zadanie. Takie rozwiązanie to skrócenie czasu wdrożenia, uzyskanie lepszych efektów i szybkość reagowania na wymaganą zmianę, bez konieczności budowania dodatkowych struktur.
Z powyższych rozważań płynie wniosek, że potencjalnie nowa funkcja kierownicza już ma olbrzymie zastosowanie i łatwo można sobie wyobrazić, że firmy coraz chętniej będą sięgały po takie outsoursowane rozwiązania. A zatem wszechstronni menedżerowie, żądni wyzwań, otwarci na zmiany i ludzi… szykujcie się, nadchodzi Wasza era!
Skorzystaj z naszego 20 letniego doświadczenia w branży motoryzacyjnej! Sprawdź jakie rozwiązania mogą zadziałać u Ciebie! Skontaktuj się z nami, razem uzgodnimy obszary działania – napisz, zadzwoń!